Wyjazd raz na 100 lat

Minęło to tak strasznie szybko, za szybko. Gdybym miała możliwość, wróciłabym tam. Bawiłabym się jeszcze raz tak cudownie, bo to była niesamowita i niezapomniana przygoda.

Zlot ZHP 2018 w Gdańsku w rozmowie z Julią Strzelecką podsumowywuje Julia Seweryn, harcerka Hufca Ziemi Zawierciańskiej.

Julia Strzelecka: Jak minęła podróż na zlot i do domu?

Julia Seweryn: Wydaje mi się, że nie mieliśmy większego problemu z transportem. Wyjechaliśmy późnym wieczorem z Zawiercia. Większość drogi przespaliśmy. Część z nas była po obozie w Kostkowicach i byliśmy zmęczeni, a rano czekało nas rozbijanie obozowiska na Wyspie Sobieszewskiej. Musieliśmy rozłożyć 6 namiotów, kuchnię polową, jadalnię, stoły.

Co do transportu podczas zlotu – jeździliśmy do Gdańska autobusami podstawionymi specjalnie tylko dla zlotowiczów. Oprócz tego, że w autobusach było ciasno, to nie było najgorzej.

Każda chwila na zlocie zapewne czymś zaskakiwała. Opiszesz jeden dzień?

Pobudka o 7:00. Jako zastęp służbowy wstawaliśmy wcześniej, bo musieliśmy pójść do sklepu i przygotować śniadanie dla 40 osób. Tak, dla 40. To było wyzwanie. Założę się, że nikt z nas nie gotował wcześniej dla takiej dużej liczby osób.

Po śniadaniu jeździliśmy poza miasteczko zlotowe, gdzie odbywały się zajęcia dzienne. Zwiedzaliśmy różne, ciekawe miejsca – byliśmy w Centrum Hewelianum, w Faktorii Handlowej w Pruszczu Gdańskim czy fortyfikacjach miejskich. Raz prawie wygraliśmy bieg na orientację po sobieszewskich lasach. Potem wracaliśmy do obozowiska, zastęp służbowy przygotowywał posiłek a reszta miała trochę wolnego czasu dla siebie.

Co wtedy robiłaś?
Między innymi spacerowałam po miasteczku zlotowym i poznawałam nowe osoby. Na obozowisku zazwyczaj graliśmy w gry planszowe albo śpiewaliśmy.

Wieczorami chodziłam na koncerty, karaoke czy prelekcje np. z Anną Nowosad lub Robertem Biedroniem. Przyjechał do nas również Andrzej Duda. Opowiadał o tym, że też był kiedyś harcerzem. Teraz jest protektorem ZHP.

Na zlocie było 13 tys. harcerzy. Co daje poznawanie tylu osób z tak różnych miejsc?
Myślę, że przede wszystkim pozwala na poznanie  tradycji i zwyczajów, które panują w różnych regionach Polski. Są one dla nas zazwyczaj nieznane bo nie mamy z nimi styczności. I oczywiście można nawiązać nowe znajomości.

Jak było na koncertach?
Były one na pewno dużą atrakcją. Grali m.in. Studio Accantus czy Wszyscy Byliśmy Harcerzami. Czułam się na nich naprawdę bezpiecznie, bo arena, na której się one odbywały, była ogrodzona. Przed wejściem sprawdzała nas ochrona, czy nie mamy ze sobą niebezpiecznych przedmiotów. Na koncercie WBH świetnie się bawiliśmy. Jednak harcerze nie znają granic i… było pogo. Jednemu chłopakowi coś się stało, ale nie zagłębiałam się w ten temat. Na miejscu byli ratownicy, więc nikt nie musiał się niczego obawiać.
Bardzo fajnie i głośno było na koncercie Studia Accantus. Harcerze znają piosenki Disneya. Kiedy był refren znanej piosenki, wszyscy śpiewali. Przechodziły mnie wtedy ciarki i było niesamowicie.

Z jakich atrakcji jeszcze korzystałaś?
Oprócz koncertów, brałam udział w robieniu pamiątkowych świeczek. W miasteczku zlotowym stały stoiska z różnymi składnicami harcerskimi takimi jak 4 żywioły, Woda Góry Las czy Squadnica harcerska.  Mogliśmy pograć w siatkówkę lub powspinać się na specjalnych ściankach.

Byliście nad morzem?
Tak. Tylko raz udało nam się zażyć tego świeżego, morskiego powietrza. Podejść było więcej, ale warunki atmosferyczne niestety nam nie sprzyjały. Będąc ten jeden raz, robiliśmy sobie zdjęcia i graliśmy w różne harcerskie gry.

A jak pogoda przez cały wyjazd?
Przez pierwsze dni było bardzo gorąco, słońce nas rozpieszczało. Nadszedł jednak taki moment, że ta pogoda się zmieniła. Zaczęło padać. Przygotowywaliśmy wtedy odpowiednio namioty na zmiany pogody. Raz nawet zapowiadało się na gradobicie, aczkolwiek do niego nie doszło.

Jak było z bezpieczeństwem?
Na wysokim poziomie. Organizatorzy zapowiadali nam o zmianach pogody, komunikowali co mamy robić, mieliśmy swój zestaw przeciwpożarowy. Na teren miasteczka nie miała możliwości wejścia osoba spoza zlotu. I w dzień, i w nocy harcerze patrolowali teren. Nic złego nie mogło mieć  miejsca. Gdyby coś się działo, to na pewno zostaliśmy dobrze przygotowani.

W jaki sposób?
Każdy uczestnik zlotu miał swój identyfikator i chustę. Osoba, która nie posiadała tych dwóch rzeczy, nie miała możliwości wejścia  na teren miasteczka zlotowego. Przy każdym wejściu stały warty, które pilnowały, aby nikt nieproszony nie wszedł.

Co Cię najbardziej zszokowało na zlocie?
Na pewno widok 13 tysięcy harcerzy. Nie mogłam sobie wcześniej wyobrazić tej liczby. Kolejną rzeczą było zachowanie niektórych harcerzy na przykład na apelu. Nie znali podstawowych zasad musztry i wszystko ich bawiło. Jest mi naprawdę przykro, że niektórzy harcerze nie potrafią się zachować jak na harcerza przystało, po rycersku.

Kolejna rzecz, która mnie zszokowała, dotyczyła umundurowania. Był to zlot ZHP, a mundury na sobie mieliśmy może 4 razy. To dla mnie nieco dziwne. Myślałam, że będziemy mieli swoje hufcowe apele, rozpoczęcie dnia. Miałam nadzieję, że więcej czasu w nich spędzimy.


Czym był dla Ciebie zlot ZHP, podsumowując?
Zlot ZHP był przde wszystkim dla mnie wielka przygodą i niesamowitym przeżyciem, które zostanie w mojej pamięci na długo. Taki wyjazd zdarza się raz na 100 lat. Wspominam go bardzo dobrze, poznałam bardzo dużo ciekawych osób, robiłam rzeczy, z którymi dotychczas nie miałam styczności. Żeby wiedzieć, jak tam było, trzeba było tam być. Ciężko jest to opisać słowami.

Było czuć taką energię harcerstwa?
Nie zwróciłam na to szczególnej uwagi, bo czułam się tam jak w gronie przyjaciół. Nie mam na co dzień kontaktu ze wszystkimi osobami z innych drużyn, widzimy się tylko na różnych wyjazdach. Spędzałam z nimi czas, jakby jutra miało nie być. Były oczywiście elementy typowo harcerskie jak śpiewanie przed i po posiłku, harcerskie piosenki w czasie wolnym czy tańczenie belgijki.

Wróciłabyś tam?
Jejku, tak. Poza tym minęło to tak strasznie szybko, za szybko. Gdybym miała możliwość, wróciłabym tam. Bawiłabym się jeszcze raz tak cudownie, bo to była niesamowita i niezapomniana przygoda. Moim zdaniem było za krótko, powinno to trwać dłużej.

Za dwa lata Jamboree. Chciałabyś się na nie wybrać?

Tak, bardzo chętnie tam pojadę. Już planujemy, głównie z osobami, z którymi byliśmy w tym roku, że wybierzemy się razem i spędzimy tak samo cudownie czas. Będziemy starsi, może pojawią się nowe osoby, poznamy nowych ludzi, nowe rzeczy i będzie tak samo świetnie. A może lepiej?